wtorek, 21 grudnia 2010

Nianią być...

"Nianią być..." to od teraz już nie tylko moja dg, to również Agencja opiekunek dziecięcych. Od Stycznia rusza wieeeelki mailing informacyjny na portalu niania.pl Teraz zaczyna się nowy, II etap mojej kariery zawodowej :) A będą kolejne...

W każdym razie...
Długo dumałam, długo planowałam ale dopięłam swego i teraz pośredniczę nie tylko w znalezieniu odpowiedniej niani ale również pomagam w ich legalnym zatrudnieniu.
Z tego jestem dumna.

W tym miejscu muszę podziękować mamie Antosia, która podzieliła się ze mną wieloma pomysłami, które realizuje z powodzeniem we własnej firmie. ANIU JESTEŚ WIELKA!


Od teraz dodaję nową etykietę do bloga. Nianią być... agencja. To będą posty dotyczące agencji. Natomiast w etykiecie o zawodzie niani nadal będą pojawiały się notatki moje osobiste, jako niani, na temat tego zawodu.

piątek, 17 grudnia 2010

Niania na Roztoczu, czyli Październikowy urlop

Roztocze to piękna kraina na Zamojszczyźnie.
Pojechaliśmy żeby pobyć sami, w ciszy, spokoju, daleko od domu, od obowiązków, od stresów dnia codziennego...
Rav przygotował wiele niespodzianek...

Pierwszego dnia, zaraz po zakwaterowaniu się w naszym apartamencie, poszliśmy rozejrzeć się po okolicy, czyli spacer w deszczu po Zwierzyńcu, bo właśnie w tym miasteczku zakotwiczyliśmy.  Pogoda była fatalna. Zimno okropnie, deszcz... ale co tam...

Drugiego dnia przyszedł czas na zwiedzenie Zamościa. Miało padać ale prognoza się nie sprawdziła :) Deszczu nie było, za to temperatura nas nie rozpieszczała. W każdym razie Zamość podobał się nam niezmiernie. Szczególnie Park Miejski i Starówka. Tam też usłyszałam piękne wyznanie miłości :) Tak potrafi tylko mój rav... pełen romantyzm... Oczywiście był też wyśmienity obiad w na prawdę fajnej restauracji Bohema na Rynku wielkim. Baaardzo klimatyczne miejsce...

A to kilka zdjęć właśnie z Zamościa:





Kolejnego dnia pojechaliśmy do zagrody w Guciowie.  Tam nabyliśmy pyszny miód z Nawłoci i zwiedziliśmy ową zagrodę, czyli jakby skansen pokazujący jak kiedyś mieszkali i żyli chłopi zamojscy.




Stamtąd wybraliśmy się bryczką, przez Roztoczański Park Narodowy na Floriankę a tam ciekawostką jest hodowla Koników Polskich...






W drodze powrotnej zaliczyliśmy słynne Stawy Echo, które latem obfitują w tłumy turystów a w Październiku były już wyludniałym miejscem jednak nadal urokliwym...



kolejne dni to wycieczka piesza na Bukową Górę, gdzie trzeba się było wspiąć pod dość strome wejście, wiodące przez Roztoczański Park Narodowy. Rav zachwycał się lasem, w który nie ingeruje człowiek a ja marzyłam, żeby stamtąd jak najszybciej uciec :) Było zimno, szaro, ponuro i te powalone drzewa... brrr... Dopiero na górze poprawił mi się humor.








Była też aleja Dębów i piękne, urokliwe miejsce czyli Szumy na Tanwii...






Na koniec, już w drodze powrotnej, zaliczyliśmy Starówkę w Lublinie. Tam też mieszka moja serdeczna koleżanka, która miała troszkę żalu, że jej nie odwiedziliśmy ale to nie ze złej woli tylko z późnej pory i z rychło zbliżających się korków związanych z 01.11 :)






Wróciliśmy pozytywnie nakręceni, nawdychani świeżym, choć zimnym powietrzem. Bardzo zakochani i tylko żałowaliśmy, że jednak nie zdecydowaliśmy się na zabranie Broczka, który został co prawda pod troskliwym okiem Basi, mamy ravka ale mógł spokojnie z nami pojechać, bo warunki lokalowe mieliśmy wyborne. Następnym razem pojedziemy z kotem :)