środa, 23 września 2015

Pierwszy dzień jesieni

No nareszcie!
Mamy oficjalnie jesień.
Z tej okazji pokażę wam mój balkon i nie tylko. Wiem, że rodzice zatrudniający nianię i ci, którzy przygotowują się do szukania opiekunki dla swojego dziecka lubią wiedzieć coś więcej o niani. Dlatego na tym blogu pojawiają się prywatne posty.

Jak to mówią, zimę toleruję, wiosnę przetrzymuję, lato lubię a jesienią się rozkoszuję.
W każdym  razie ma to odbicie w moim otoczeniu, a że jesień mamy to jesienne klimaty u nas są takie:























W domu też jest kilka akcentów podkreślających jesienny nastrój.



czwartek, 10 września 2015

A. i J. - "moje" serduszka kochane.

A. starszy, co nie znaczy duży. Miał niespełna roczek jak zaczęła się nasza wspólna przygoda. Piękny, słodki, grzeczny. Idealne dziecko. Uwielbiałam go, słodziak na maxa, do schrupania.
Po kilku miesiącach urodził się J. Mały zbój. Od początku pokazał nam kto tak naprawdę rządzi ;) Było czasem ciężko... Ale "kochałam" , nie dało się nie kochać :)


Trochę zbyt brutalnie się rozstaliśmy. Szkoda, że w taki nie do końca smaczny sposób, ale cóż... Nie wszystko zależy ode mnie. Sza... nic więcej wam nie powiem.

wtorek, 8 września 2015

Nadchodzi jesień

Jesień to moja ulubiona pora roku. Wrzesień i Październik rozczulają mnie swą niepowtarzalną urodą. Kiedy inni ze smutkiem patrzą w niebo, gdzie wiatr chmury goni, ja już czekam na spektakl jaki zwiastują. Może dlatego, że jestem dzieckiem babiego lata. Nawet w kolorach jesiennych najbardziej mi do twarzy, a że duszę mam wrażliwą, to czasem potrzebuję wylać się w słowach na papier. Dlatego zdarza mi się wierszoklectwo, bo do poezji to mi daleko, oj daleko... Jeszcze tam coś z rytmem jest nie tak, ale na razie zostawiam w takiej formie.

 
"Jesiennie"
 
Jeszcze wczoraj było lato
Słońce grzało roziskrzone, na bezchmurnym niebie.
Jeszcze wczoraj wszystko wrzało
A dziś przyszła jesień.
 
Rozłożyła parasole, przyodziała płaszcze.
Zaszumiała zimnym wiatrem i w konarach klaszcze.
Kot się skulił na fotelu, pies do łóżka przyszedł.
Zimno nagle się zrobiło.
Chyba przyszła jesień.
 
Już łyk wody przestał być tak miły, jak to bywa latem.
Teraz człowiek ciepłą kawę parzy w samowarze,
By, gdy tylko znajdzie chwilkę, rozgrzać się jej ciepłem
I przez okno, patrząc smutno, westchnąć,
Że już jesień.
 
Jeszcze liście z drzew nie spadły,
Jeszcze nie ta pora,
Ale już pewną nostalgię
Przywiał nam wiatr z pola.
Już się dynie pojawiły na naszych straganach,
Już szarlotki pachną w koło od samego rana.
 
Gościu miły, siądź tu przy mnie ,
Ogrzejmy się razem.
Wszak to jesień nam nastała
Polubmy ją czasem.

poniedziałek, 7 września 2015

Deszcz przyjaciel dziecka

Jeszcze wczoraj było gwarno pod oknami. Biegające, rozkrzyczane dzieci oblegały z rodzicami lodziarnię. Aż się chciało uciszyć towarzystwo, taki rejwach wokół siebie robili.
A dzisiaj?
Cisza...
Trochę chłodniej, trochę wietrzniej  deszcz. To wystarczy by zagonić wszystkich do domu.
Kiedyś, jak ja byłam dzieckiem, mama ubierała mi kalosze, pelerynkę i szłyśmy skakać przez kałuże, zbierać kamyki i patyczki, które lądowały w napotkanych, malutkich bajorkach. Mama śpiewała mi wesoło znaną piosenkę "ciągle pada..." i tańczyłyśmy na wietrze a wraz z nami trzepotały nasze nogawki.
Teraz dzieci  nie wychodzą na dwór kiedy pada. Zamykane są w domach okna, maluchom ubiera się pięć warstw, żeby nie zmarzły... A przecież jeszcze mamy lato...
Fakt, na lody może za zimno, na patio siedzieć też nie ciekawie. Kreatywność zanikła. Dzisiaj nawet nianie nie wychodzą z dziećmi na spacery w deszcz. Bo zmoknie, bo go zawieje, bo zmarznie... Słabe wymówki leniwych dorosłych.
Świat się zmienia, dziwaczeje.
Jak to dobrze, że zdążyłam się urodzić, kiedy jeszcze było normalnie.


Ja jednak jestem zwolenniczką wychodzenia z dziećmi na spacer w deszczu. Uważam to za normalne, że pada. Nie robię draki kiedy się ochłodzi a niebo zajdzie szarymi chmurami. Jak ktoś ma radosne usposobienie ( a takie powinna mieć niania ) to mu deszcz ni wiatr nie przeszkadza. Wystarczy odpowiednie, przemyślane ubranie i sio na podwórko :)

środa, 2 września 2015

Tacy są niektórzy z nas...

Ot, taka mnie naszła refleksja po dzisiejszym wyjściu z suką na rower...

 My Polacy to jednak znerwicowany naród jesteśmy. Jacyś tacy ciągle skrzywieni, marudni i skorzy do awantur. Uważamy się za pępki świata, wszystko dla mnie, tylko ja jestem ważny(a), ja mam prawo, mnie się należy itd.
Jadę spokojnie rowerem, rekreacyjnie. Wracam z psem z lasu. Na przeciwko nas idzie mama ( chyba, bo może niania ) z trójką dzieci. Zajęli całą szerokość osiedlowego chodnika. Po bokach z jednej strony stoją zaparkowane samochody, z drugiej strony jest elegancki trawniczek z tabliczką " nie depcz po trawie". Już z daleka widzę popłoch w jej oczach, bo pies biegnie bez smyczy i ten wielki rower ( w Warszawie posiadanie roweru i jazda na nim to niemal zbrodnia zdaniem niektórych ). Zatrzymałam się więc, bo średnio miło byłoby rozjechać kogokolwiek. I czekam spokojnie aż pani z całym stadkiem łaskawie mnie minie. Suka usidła przy mojej nodze. Wydawałoby się ot, nic wielkiego... I tu drogi czytelniku cię zaskoczę. Pani była łaskawa, tonem nie znoszącym sprzeciwu wylać na mnie "kubeł pomyj", bo jak się okazało, zapewne chciałam rozjechać któreś z jej dzieci ( bo jak śmiem jechać na rowerze ), że przez takich jak ja rowerzystów żyć się normalnie nie da, że pies powinien być na smyczy i w kagańcu (kompletny brak znajomości przepisów)  a poza tym tylko debile trzymają psy w mieście,  i że ona zaraz wezwie straż miejską :), co rozbawiło mnie do łez.  Dzieci patrzyły na matkę ( względnie nianię ) wielkimi oczami, zapewne w ogóle nie rozumiejąc sytuacji. Czego owa mama nauczyła swoim przykładem? Że tylko ona i jej potomstwo są ważni, reszta ludzi to zwykły plebs, na który można nawrzeszczeć, że tylko ona jest mądra a inni są głupi, że pies jest be, że rowerzyści są be, że trzeba rozedrzeć japę jak się nam coś nie podoba itd. A potem się taka mamusia jedna z drugą dziwią, że ich dziecko wpada w szał jak coś jest nie po jego myśli, że jedyne rozwiązanie problemu jakie zna to krzyk, wrzask i bicie. .. Tak, tak drodzy rodzice. Wasze dzieci są takie przez was! To od was uczą się życia, więc jak wam pyskują to nauczyły się tego nie ode mnie, nie od sąsiada tylko od was! Jak podrosną to będziecie tańczyć jak wam zagrają.
Już współczuję tym wszystkim śmiesznym ludziom, co im się wydaje, że rozumy pozjadali.
Za kilka lat życie tak im skopie tyłki, że będą brykać  w podskokach. A potem zestarzeją się , zaostrzą się te ich wady jeszcze bardziej i zamiast doczekać pięknych lat , z uśmiechem na ustach, pozostaną samotni ( bo kto chce przebywać w towarzystwie takich zgryźliwych ludzi ) i nieszczęśliwi.


A to właśnie z dzisiaj, fotka z przejażdżki po Lesie Kabackim: