Jesień to moja ulubiona pora roku. Wrzesień i Październik rozczulają mnie swą niepowtarzalną urodą. Kiedy inni ze smutkiem patrzą w niebo, gdzie wiatr chmury goni, ja już czekam na spektakl jaki zwiastują. Może dlatego, że jestem dzieckiem babiego lata. Nawet w kolorach jesiennych najbardziej mi do twarzy, a że duszę mam wrażliwą, to czasem potrzebuję wylać się w słowach na papier. Dlatego zdarza mi się wierszoklectwo, bo do poezji to mi daleko, oj daleko... Jeszcze tam coś z rytmem jest nie tak, ale na razie zostawiam w takiej formie.
"Jesiennie"
Jeszcze wczoraj było
lato
Słońce grzało
roziskrzone, na bezchmurnym niebie.
Jeszcze wczoraj
wszystko wrzało
A dziś przyszła
jesień.
Rozłożyła parasole,
przyodziała płaszcze.
Zaszumiała zimnym
wiatrem i w konarach klaszcze.
Kot się skulił na
fotelu, pies do łóżka przyszedł.
Zimno nagle się
zrobiło.
Chyba przyszła
jesień.
Już łyk wody
przestał być tak miły, jak to bywa latem.
Teraz człowiek
ciepłą kawę parzy w samowarze,
By, gdy tylko
znajdzie chwilkę, rozgrzać się jej ciepłem
I przez okno,
patrząc smutno, westchnąć,
Że już jesień.
Jeszcze liście z
drzew nie spadły,
Jeszcze nie ta pora,
Ale już pewną
nostalgię
Przywiał nam wiatr z
pola.
Już się dynie
pojawiły na naszych straganach,
Już szarlotki pachną
w koło od samego rana.
Gościu miły, siądź tu
przy mnie ,
Ogrzejmy się razem.
Wszak to jesień nam
nastała
Polubmy ją czasem.