Straszne?
Owszem.
Wychowanie syna na faceta a nie na fajtłapę to zadanie rodziców. Wcale nie trudne, trzeba tylko w porę odciąć pępowinę. Najlepiej zaraz po porodzie.
Mamusie niestety mają tendencję do nadmiernego nadskakiwania swoim synkom. Córki zdecydowanie inaczej się wychowuje. Efekt? 30, 40 letni mężczyzna mieszkający z rodzicami. I proszę mi kitu o braku pieniędzy nie wciskać. Pół biedy jak synuś nie ma ciągot matrymonialnych ale może być jeszcze gorzej. Taki chłopczyk lat 30 to już czasem chciałby mieć żonę, dzieci, i co? No wyjścia są dwa. Albo znajdzie sobie taką z mieszkaniem ( tylko czy ona będzie chciała mami synusia? ) albo sprowadzi to cudo mamusi do domu i zamieszkają razem. O zgrozo! Najgorsze co się może w życiu przytrafić, szczególnie na początku małżeństwa, kiedy jest burza fermonów, z łóżka by człowiek najchętniej nie wychodził, głośne orgazmy a tu mamusia za ścianą... Sami przyznacie, że w takich warunkach nie idzie. Bo mamusie to mają jeszcze taki ( jeden z wielu zresztą ) brzydki zwyczaj, że do pokoju synusia wchodzą bez pukania :) ups! A to wy... oj, nie wiedziałam.... bo według mamusi jej synuś dzidziuś takich brzydkich rzeczy nie robi. Każdy inny tak, tylko jej syneczek nie.
Ale wracając do meritum.
Żeby się nie okazało, że nasze dziecko to życiowy nieudacznik, niebieski ptak czy inny Piotruś Pan to trzeba o tym pomyśleć od początku.
Po co mu mamo ciągle poprawiasz ten szalik? Dlaczego mówisz: " nie biegaj, bo się spocisz", albo jeszcze gorzej: "nie biegaj bo się zmęczysz"... A przecież takie teksty słyszę codziennie z ust zatroskanych mam i babć. Babcie, nawet te najukochańsze należy trzymać z dala od dzieci. Tak już mają, że psują. Raz na miesiąc proszę bardzo, żeby móc z mężem do kina wyskoczyć, jednak codziennie nigdy w życiu! Tak, tak, ja wiem... babcia to często darmowa niania... Oszczędność pieniędzy i ile pożytku! Obiad ugotuje przy okazji, odkurzy albo poprasuje za friko. Tak, tak, nie wmawiaj mi, że nie. Na szczęście nie każda babcia się daje. Ale znów odbiegliśmy od tematu...
Po co, co 5 minut podtykasz mu pod nosek jedzenie? Przecież dopiero co zjadł śniadanie! "Może zjesz bananka? No, chociaż kawałeczek, widzisz jaki dobry bananek. A mandarynkę? Zobacz obrałam ze skórki, zjedz kochanie, jest pyszna. Nie jesteś głodny? Zrobię ci kanapeczkę. Nie chcesz? To może paróweczkę na ciepło..." - i tak cały dzień, jak mantra, do zrzygania. Niestety. Synuś się przyzwyczaja, że mu się nadskakuje, że wszystko pod nosek.
"Ojej jaki zmęczony jesteś, kochanie, daj, mamusia ( albo babunia ) posprząta klocuszki. Moje biedactwo, taki padnięty. Zaraz ci mleczka podgrzeję to sobie przed snem wypijesz ( z butelki ze smokiem oczywiście, chociaż synuś ma 3 latka ). Nie, nie koniecznie ubierz sweterek na piżamkę. I skarpetki, bo zmarzniesz. O tak. Mamusia cię okryje ( i kaloryfer na 5 ustawi ). Co? chcesz spać z nami? (!) No dobrze. To chodź ( i sex szlag trafił )... ŻYCIE!
To początkowy wstęp do wyprodukowania fajtłapy.
Potem jest jeszcze gorzej.
"Co robisz?" - "Gram". "A to dobrze, to graj sobie, graj, mamusia ci obiadek do pokoiku przyniesie. Zrobić ci herbatki?"
" Synku, miałeś taki bałagan w szafie. Troszkę ci poukładałam, zobacz. Tutaj masz majteczki, tutaj skarpetki sparowane. Poprasowałam ci koszulki."
"Wziąłeś kanapeczki do szkoły, które ci zrobiłam? Tam w termosie masz przygotowaną herbatkę, to weź, bo dzisiaj bardzo zimno".
Co? Śmieszne? nie śmieszne, straszne. Tak się hoduje nieudacznika życiowego. To prosta droga do mieszkania z synusiem i jego nie zawsze lubianą żonką do grobowej deski, albo jeszcze gorzej. Wiesz, co jest najgorsze? To uczucie, kiedy przy rozstaniu, przy decyzji o rozwodzie, twoja zaraz eks synowa powie ci w oczy: " mamo to twoja wina. Wychowałaś go na debila. To przez ciebie rozwaliło się nasze życie, bo nie nauczyłaś go być odpowiedzialnym za samego siebie i za swoją rodzinę." Zapewniam cię, że to zaboli. Bardzo zaboli. Tylko, że będzie za późno. Pozostanie ci żyć z poczuciem porażki.