A z drugiej strony jakże nienawidzę za pylącą Brzozę. Najchętniej przespałabym Kwiecień, żeby ominęła mnie ta wątpliwa przyjemność kichania, łzawienia, szczypania, swędzenia, duszności i wciąż cieknącego nosa.
A jednak kiedy tylko robi się cieplej, kiedy tylko pojawiają się w sprzedaży pierwsze wiosenne kwiatki, zaraz jedziemy do ogrodniczego. I w tym roku nie obyło się bez zakupów.
Zwieźliśmy trochę tego do domu.
Było sadzenie w doniczki i rozstawianie po balkonie.
A teraz jest m.in tak:
Jeszcze chwilka a znów moje życie domowe będzie się głównie toczyć na balkonie. Minie upiorny Kwiecień a z nim odejdą pyłki Brzozy i życie znów będzie piękne, kolorowe.
A jak tam u was? Balkony odżyły po zimie czy nadal straszą brudną balustradą i brakiem kwiatów?