niedziela, 16 października 2011

Magiczna kraina Jeziora Pile

Niania też człowiek, odpocząć czasem musi...

Wakacje spędziliśmy w Warszawie. I dobrze, bo pogoda była raczej marna, jak na wymarzony urlop. Jednak to nie oznacza, że nie mieliśmy urlopu, o nie! odpoczynek należy się każdemu :)
01.09 wyruszyliśmy więc do Bornego Sulinowa, malowniczego miasteczka utworzonego w miejscu, gdzie onegdaj stacjonowały wpierw wojska niemieckie a po II wojnie światowej wojska radzieckie. Dokładnie na południowym krańcu województwa Zachodnio - Pomorskiego, tuż nad brzegiem jeziora Pile, wchodzącego w skład Pojezierza Pomorskiego. 20 km od Szczecinka i około 450 km od Warszawy.

Coś więcej o Bornym Sulinowie:
Historia 
fotki z miasta  

Dlaczego akurat tam?
Bo to właśnie tam ponad 5 lat temu moja szalona mama postanowiła się wyprowadzić, uciekając od wielkomiejskiego szumu i zgiełku, szukając ciszy, spokoju i wytchnienia.

No więc pojechaliśmy, załadowaliśmy samochód i w drogę. Broki został pod czujnym i troskliwym okiem teściowej a Roksi pojechała z nami. Mimo naszych obaw zniosła ponad 7h podróż bardzo dobrze.
Spędziliśmy u mamy pełne 2 tygodnie. Pogoda była jak marzenie, nie każdy w tym roku może się pochwalić udaną pogodą podczas urlopu :))))
A co robiliśmy? Jak spędzaliśmy wolny czas? Poniżej zamieszczam fotki z naszego pobytu u mamy i filmiki kręcone tel komórkowym :)


Wrzosowiska Kłomińskie, jedne z największych w Polsce, niestety zarastają lasem:




Jezioro Pile w Bornym Sulinowie:





Roksi jest płochliwą sunią, więc kiedy pierwszy raz zobaczyła jezioro to nam zwiała gdzie pieprz rośnie, bo przecież ona nie cierpi kałuż a tu na domiar złego taaaaaka wielka ta kałuża.... :))))) Ale dała się namówić na bliższe oględziny i nawet rozsmakowała się w pływaniu.

 


Grzybobranie głównie polegało na zbieraniu kurek, bo jakoś inne grzyby się przed nami chowały haha :) ale zdarzały się ravkowi wyjątki ;)







Byliśmy też w Czaplinku, całkiem przyjemna okolica:




To właśnie w Czaplinku Ronia odkryła rozkosz z kopania dołów :)




Pływaliśmy też tramwajem wodnym po jeziorze Trzesiecko w Szczecinku i trochę pokręciliśmy się po mieście. Była z nami moja mama :)












Jeździliśmy też na rowerach a Roksi biegła z nami bardzo posłusznie. Ewidentnie ta forma rekreacji podobała się jej najbardziej :)




Generalnie baaardzo odpoczęliśmy, mama nas rozpieszczała jak mogła. 
Wróciliśmy do domu w środę wieczorem a już w piątek rano wyjechaliśmy na 4 dni do Basi, mojej teściowej, na działkę koło Zalewu Zegrzyńskiego. Tym razem zabraliśmy również Broczka :)


A oto Wrzosowiska już nie Kłomińskie a Borkowe ;)



Szalone zabawy a potem odpoczynek na powietrzu :) Zwierzaki były szczęśliwe, jednak taki dom z ogrodem to jest fantastyczna sprawa.
 


Broczek luzem zszokowany przestrzenią:



Ciężko pracujący ravko hehe ;) Czasem mu się zdarza...



Nad Zalewem Zegrzyńskim między Rynią a  Starymi  Załubicami, tam, gdzie rzeka Rządza wpływa do Zalewu:



O zmierzchu jeszcze na dworze ale zaraz później wieczorne relaksowanie się :)








Na fotkach nie ma mojej teściowej chociaż pstryknęłam jej kilka zdjęć z ukrycia ;) Basia nie chce się pokazywać i jakoś nie dowierza nam, kiedy jej mówimy, że wygląda fantastycznie... ech... kobiece kompleksy i dylematy...


Po powrocie rzuciliśmy się w wir pracy... Szybko przyszedł Październik a z nim wielkie zmiany... O tym innym razem :)

Brak komentarzy: