środa, 14 października 2009

hu hu ha, hu hu ha, nasza jesień zła...


Istny kataklizm! Ledwo dojechałam na tą "moją" wiochę rano, ale nie sądziłam, że z powrotem będzie jeszcze gorzej... Cały dzień wiało i sypało mokrym, paskudnym śniegiem. 10h siedziałam zamknięta w wielkim domu, bo jak tu wyjść z małą na spacer? Choćbym miała szczere chęci, to nie da rady :( Tu nikt drogi nie odśnieża a chodników nie ma :(


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

O rany,kiedyś ,, wybierałam,, się tam do pracy,ale zaistniałam bliżej.Tam koło więzienia na Białołęce.Spacer to wózek na skraju drogi,bez chodnika,co napotkany człowiek to sąsiad albo rodzina mojej rodziny,jeśli las to smród i bałagan,autobus -2 na godzinę,ale zdarzało się stać i godzinę ,bo go nie było.Za to wiosna.....cu...do,cu...do,pachnąco,kwitnąco,przepięknie.Ktoś mówi nie dbasz o dzialkę,ktoś mówi u mnie jak u Pana Boga pięknie.Gówno!Pięknie jest tam w lesie,białe kwiaty drzew,zielone liście ,sarny,dziki,kuropatwy,to stworzył Bóg.Mały chodzi po łące,zrywa kwiaty,zbiera patyki i w domu je myje,to Jego prezent dla mamy.Jest pięknie.