W sobotę głównie byłam z nim sama, bo rav pracował, natomiast niedzielę spędziliśmy we trójkę, dając możliwość rodzicom Aliego zająć się swoimi sprawami.
Oczywiście jak zawsze, pobyt u niani jest nie lada przeżyciem, fascynującą przygodą... Jak nie wiele małym dzieciom potrzeba do szczęścia...
Jednak główną atrakcją była wycieczka do Łazienek. Poczuliśmy się jak rodzice :)
Zajadaliśmy gofry z owocami, podglądaliśmy wiewiórki, kaczki, pawie...
Albert padł ze zmęczenia a my mieliśmy chwilkę dla siebie...
Pogoda jeszcze dopisywała, chociaż było już wyraźnie zimniej niż w poprzednich dniach.
Jednak kolejny dzień, to z goła inna aura...
Nie ziścił się pomysł pójścia do pobliskiego mini zoo Michałem :(
Mało, że było zimno, to jeszcze złapał nas deszcz. Mały Miś nie cierpi foli na wózku, więc czekaliśmy pod daszkiem aż przestanie padać.
Niestety... nie doczekaliśmy się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz