Pierwszy tydzień z Zosią był bardzo wyczerpujący. Z kilku powodów.
Po pierwsze nowe otoczenie, nowi ludzie no i nowe dziecko. Nie oszukujmy się... Jest to niewątpliwie dodatkowy stres i emocje. Chociaż rodzina Zosi przyjęła mnie bardzo ciepło, to jednak jest to duża zmiana w moim życiu zawodowym. Przestawienie się z dwóch chłopaków, bądź co bądź już w wielu wypadkach samodzielnych, na malutką, bezbronną i zupełnie ode mnie zależną dziewczynkę, wymaga czasu i do łatwych nie należy.
Po drugie, dojazdy... Niby blisko a jednak daleko... Autobusem, na około 50 minut z przejściem sporego kawałka drogi. Więc się przesiadłam na rower, póki pogoda ładna i widno jeszcze po 18:00, jak wracam. Dlaczego rower? Bo na skróty, przez las Kabacki jadę 30 minut, całkiem spokojnym tempem. I tylko jeden feler... moja kondycja ostatnio podupadła :)))
No i upragniony weekend... Wczoraj od 19:00 do 01:00 byłam u 7-letniej Julii, bo Jej rodzice poszli na koncert Andrea Bocelli.
Dzisiaj, od rana pichcę, smażę i studiuję książkę Traccy Hogg "Zaklinaczka dzieci". Pożyczyłam od mamy Zosi.
A teraz kończę pisać, sprawdzę jeszcze pocztę i idę lulu, bo jutro pobudka o 05:00 rano...
niedziela, 30 sierpnia 2009
poniedziałek, 24 sierpnia 2009
Pierwszy dzień z Zosią...
Minął pierwszy dzień...
Było wspaniale. Mała Zosia jest uroczą dziewczynką. Bardzo grzeczna i spokojna. Przez całe 10h ani razu nie zapłakała... No i chyba mnie polubiła... Teraz może być już tylko lepiej...
Natomiast Kacper i Mikołaj zaczynają tęsknić. Kacper dzisiaj po południu oświadczył mamie, że on jutro nie zamierza iść do przedszkola, tylko ja mam przyjść i to na cały dzień... :(
piątek, 21 sierpnia 2009
Dokonało się...
wtorek, 18 sierpnia 2009
Ostatni, wspólny poniedziałek
Poszłam na 15:00.
Dzisiaj Mikołaj był pierwszy raz w przedszkolu. Podobno było świetnie.
Nie widzieliśmy się od tygodnia, bo byli z babcią na wyjeździe. Przywitali mnie z radością :)
Namówili mnie znów na malowanie twarzy - ulubiona "maska" - Spiderman.
A niech im będzie...
Malowałam więc buźki farbami.
Potem poszliśmy ( tacy kolorowi ) na plac zabaw. Oczywiście chłopaki wzbudzali wręcz sensację na ulicy ku ich uciesze, oczywiście. Popisywali się przed przechodniami różnymi wygibasami, odgłosami... Na placu też wzbudzali nie małe zainteresowanie innych dzieci. Zabawa była przednia.
Szaleli do 19:00.
Brudni okropnie wrócili do domu, wprost w objęcia czystego, eleganckiego tatusia ;) A co!
niedziela, 16 sierpnia 2009
Koniec tuż tuż... :((((
Niestety...
Wszystko co się zaczyna musi się kiedyś skończyć :(
Jednym z mankamentów mojego zawodu są rozstania i ciągła zmiana. Ciężko zagrzać miejsce na dłużej, bo chcąc nie chcąc dzieci rosną, usamodzielniają się i... nadchodzi czas pożegnania z nianią... Witaj przedszkole!
Tak, tak...
Właśnie taki czas nastał...
Zostało 5 dni z "moimi" ukochanymi urwiskami :(((
Nie żeby od razu tak na zawsze, już nigdy więcej, ale... to już nie będzie to samo. Może czasami umówimy się na wspólną zabawę i lody, jednak nie będę już ich nianią. Przestanę uczestniczyć w ich życiu. Szczególnie młodszy - Mikołaj - będzie musiał nauczyć się żyć beze mnie, w nowym dla niego środowisku, czyli w przedszkolu. Mam nadzieję, że szybko przywyknie do nowych warunków.
Z drugiej strony czeka na mnie mała Zosia... na pewno słodka i urocza dziewczynka. W końcu jest teraz w najpiękniejszym okresie - ma pól roku...
ech....
rozdarte me nianiowe serce....
Wszystko co się zaczyna musi się kiedyś skończyć :(
Jednym z mankamentów mojego zawodu są rozstania i ciągła zmiana. Ciężko zagrzać miejsce na dłużej, bo chcąc nie chcąc dzieci rosną, usamodzielniają się i... nadchodzi czas pożegnania z nianią... Witaj przedszkole!
Tak, tak...
Właśnie taki czas nastał...
Zostało 5 dni z "moimi" ukochanymi urwiskami :(((
Nie żeby od razu tak na zawsze, już nigdy więcej, ale... to już nie będzie to samo. Może czasami umówimy się na wspólną zabawę i lody, jednak nie będę już ich nianią. Przestanę uczestniczyć w ich życiu. Szczególnie młodszy - Mikołaj - będzie musiał nauczyć się żyć beze mnie, w nowym dla niego środowisku, czyli w przedszkolu. Mam nadzieję, że szybko przywyknie do nowych warunków.
Z drugiej strony czeka na mnie mała Zosia... na pewno słodka i urocza dziewczynka. W końcu jest teraz w najpiękniejszym okresie - ma pól roku...
ech....
rozdarte me nianiowe serce....
piątek, 14 sierpnia 2009
Zbliża się 01.Września! Czas pchnąć sprawę dział.gosp. do przodu.
Wiosną pisałam, że złożyłam odpowiednie formularze w Urzędzie Gminy, celem rejestracji działalności gospodarczej.
Od dłuższego czasu mam już wpis do ewidencji i nadany numer Regon. Ponieważ data rozpoczęcia mojej oficjalnej dział. gosp. zbliża się wielkimi krokami, przyszedł czas na ciąg dalszy przygody z Urzędami i formalnościami.
Tak więc chcąc czy nie chcąc musiałam w końcu zdecydować się na jakiś bank, żeby otworzyć sobie konto firmowe. Bez tego ani rusz. Mój wybór padł na Multibank. Wypełniłam skomplikowany formularz na stronie internetowej i po kilku dniach kurier przywiózł mi dokumenty do podpisania. Jestem więc szczęśliwą posiadaczką konta Multistarter biznes.
w między czasie wyrobiłam sobie pieczątkę :)
Skoro poznałam swój numer firmowego konta, to nie było już przeszkód, żeby wypełnić formularz NIP-1 i złożyć go w U.S. Tak też uczyniłam. Oczywiście jako jednoosobowa firma będę się posługiwała swoim osobistym numerem NIP. Teraz czeka mnie jeszcze ZUS i ING ( żeby dopełnić formalności ubezp. wykonywanej przeze mnie pracy )
No i tyle...
Muszę jeszcze opracować treść umów, jakie będę zawierać z moimi usługobiorcami, przepisać na firmę kilka rzeczy, co by sobie rachuneczki odliczać od podatku i wydrukować wizytówki, które już pieczołowicie sama zaprojektowałam.
UF... tyle tego!
Subskrybuj:
Posty (Atom)