Moja sytuacja zawodowa zaczyna się pomału klarować. Co prawda są jeszcze zawirowania, zmiany, ustawienia ale mam nadzieję, że jakoś z głową to w końcu dopasuję i z Kwietniem ruszę do przodu.
Tym razem nie będę związana z jedną rodziną, tylko co najmniej z trzema. Co ciekawe, póki co na horyzoncie są sami chłopcy. Czyżby dziewczynki przestały się tak nagminnie rodzić?
Jednego już znacie....
Albert...
Tak ten, który cierpliwie czekał aż ciocia wyzdrowieje...
Jego mama bardzo mnie wspierała i dziękuję Jej za to, że nie zrezygnowała z moich usług, pomimo, że przez długie tygodnie do Nich nie przychodziłam.
A Albert?
No cóż... urósł, wydoroślał i jest taki słodki, że mogłabym go schrupać.
Nie każde dziecko, wbrew pozorom, daje się tak lubić. Musi zaiskrzyć, musi być chemia.
No i rodzice są ważnym elementem tej układanki. Jeśli są szczere, przyjacielskie kontakty, to współpraca układa się pomyślnie. A rodzice Alberta to wyjątkowi ludzie. Bardzo życzliwi, bardzo ciepli. Śmiało mogę napisać, że szczerze ich lubię. Tak bardzo lubiłam jeszcze rodziców Mikusia i Kacperka. Rodziców małej Zosi też, chociaż z Nimi aż tyle czasu nie spędzałam. Zosia miała przesympatyczną babcię. Wcześniej taki dobry, przyjacielski kontakt miałam z rodzicami Kariny i Aleksandry ale to są moi przyjaciele, więc jakby sprawa jest oczywista :)
Wracając jednak do meritum....
Na pewno Albert będzie pod moimi skrzydełkami. Dzięki niemu wrócę na stare śmieci, czyli do Józefosławia i to vis-a-vis Zosi :)
Drugi maluszek to Michał. Ma 7 miesięcy. Mieszka obok mnie, latem mogę do niego iść w kapciach :)
Losy trzeciego podopiecznego ważą się i mam nadzieję, że na dniach podejmę jakąś decyzję.
Także tym razem będzie urozmaicona praca. Zobaczymy, czy taka forma zda egzamin na dłuższą metę.
1 komentarz:
Mama Alberta stwierdziła, że mały na tej fotce jest naburmuszony ... więc śpieszę wyjaśnić, że nie naburmuszony tylko śpiący. Pięć minut później spał jak suseł :)
Prześlij komentarz