poniedziałek, 6 czerwca 2011

Marzec - miesiąc miłości :)

W Marcu nie wiele się działo zawodowo, bo pochłonięta byłam przygotowaniami do ślubu a potem samym ślubem.
Ceremonia była bardzo skromna, tak jak chcieliśmy, choć nie obyło się bez komentarza w rodzinie, wszak  tak bywa, że inni chcieliby za młodych wszystko sami zadecydować. Na szczęście My, będąc świadomi własnych potrzeb i spełna rozumu, nie daliśmy się ponieść fantazji najbliższych. W końcu to przede wszystkim nasz dzień...

18.03.2011 godzina 12:3o Pałac Ślubów W Warszawie

Przygotowania, czyli tuż przed wyjściem z domu:



Przed USC:


W Pałacu Ślubów, na Starym Mieście w Warszawie:







No i po wszystkim...





Po ślubie pojechaliśmy do naszego domu, gdzie był skromny tort, który razem jako mąż i żona pokroiliśmy :)




Oczywiście na tym nie koniec atrakcji...
Długo by tłumaczyć zawiłości, które spowodowały, że ślub braliśmy w piątek, bez gości, bez rodziny, tylko z najbliższymi osobami, które jednocześnie były świadkami. Ale przyjęcie oczywiście się odbyło, tyle że w sobotę i w niedzielę, a co!  Zaprosiliśmy gości do fantastycznej restauracji Le Cedre, o której swego czasu wspominałam na tym blogu. Było wyśmienite, Libańskie menu, pyszne Libańskie wino i jak przystało na Tego typu orient był również taniec brzucha zamówiony specjalnie tylko dla nas i naszych gości.







od 10 Stycznia do dnia ślubu byłam chudsza o 10kg! Oczywiście dietę trzymam nadal :)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Agnieszko gratuluję. Wspaniała decyzja:-D Wiele radości i niekończącej się miłość i życzę. Ślicznie wyglądałaś, jak księżniczka:-))

Anonimowy pisze...

Agnieszko gratuluję. Wspaniała decyzja:-D Wiele radości i niekończącej
się miłość i życzę. Ślicznie wyglądałaś, jak księżniczka:-))

Anonimowy pisze...

O! Doszły moje komentarze:-)A miałam informacje z gmaila, że nie. Całuski Agnieszko!