Zrobiłam dwa kolaże. Jeden dla Mikołaja a drugi dla Kacpra. Planuję dać im te wspomnienia na pamiątkę, tylko nie mogę się zdecydować w jakiej formie. Proszę powiedzcie, czy:
1) Zrobić nadruk na koszulkach
2) Zrobić nadruk na kubkach
3) Zrobić nadruk na talerzach
4) Oprawić jako obrazki w antyramie
5) A może w ogóle jeszcze coś innego, tylko co?
niedziela, 24 maja 2009
sobota, 23 maja 2009
środa, 20 maja 2009
Atak much, muszek i meszek...
Jejku!!!!!!!!!!!!! wrrrr....
Czy Was też tak denerwują te paskudne, wszechobecne i natrętne muchy?
Jakiś atak, plaga, czy co? Place zabaw opanowały meszki, które gryzą jak komary i tak samo są natrętne. Nie daje się wytrzymać. Nad wodą i w parku też zatrzęsienie meszek i jakiś takich małych much. U mnie na balkonie chyba plaga tego świństwa. Nie da się posiedzieć. Już nawet spryskałam rośliny, bo myślałam, że to do nich tak to paskudztwo leci i nic... Ale to nie koniec. Od tygodnia obserwuję "wysyp" robacznic, takich grubych, tłustych ohydnych much. bleeee! Coś wstrętnego! I nie mam pomysłu, jak je z mojego otoczenia wytępić. O ile te wielkie, robacznice wystarczy szmatą wygonić za okno, o tyle z tymi małymi to nie takie proste. Lecą do twarzy, wczoraj jedna franca wpadła mi do oka a dzisiaj małemu. Darł się w niebo głosy i wyrywał się jak mu usiłowałam ja wyjąć. Koszmar...
niedziela, 10 maja 2009
Kocie figle...
Godzina 05:00 słońce wstało, ptaki wstały, kot wstał. Słońce i ptaki są na zewnątrz a kot zamknięty w domu.
"Dlaczego ta moja Pani jeszcze śpi? W miskach pusto, kuweta przyjęła moje siusiu ale trzeba posprzątać! Nie cierpię mieć brudnej kuwety! No i żaluzje pozasłaniane i balkon zamknięty... Muszę koniecznie ich ( a najlepiej ją )obudzić..."
I co robi? Szura miskami po podłodze w kuchni, demonstrując swój poranny głód - śpią. Walenie i drapanie w kuwecie - śpią. Parapet i łapkami tarmoszenie żaluzji - śpią. Ostatnia deska ratunku... Wskakuje na łóżko i nad samym uchem rozlega się przeraźliwe mmmiiiiaaałłłłł!!!!!!!!!! No! wreszcie się obudzili.
Pan odwraca się w drugą stronę a Pani wstaje ku kociej radości. Najpierw ceremonia powitalna i ósemki między nogami. Pani o mało co się nie przewróci, bo kicia włazi pod nogi. Zaczyna się codzienna obsługa Broczka. Najpierw kuweta, potem miski. Mokra karma, sucha karma, wymiana wody na świeżą. Kot oczywiście wszystko nadzoruje ale ma ważniejsze sprawy na głowie niż jedzenie. Kolej na balkon. Prowadzi Panią do drzwi balkonowych i upomina się o swój wybieg. Poszedł... Co robi? No to zobaczcie:
Futrzak najwyraźniej zadowolony a Pani? No cóż... Niedzielne poranki mogłyby się zaczynać później ;) ale co zrobić? Nie miała baba kłopotu wzięła sobie kota... Do łóżka już nie wracam, bo i tak nie zasnę. Pozostaje mi przyłączyć się do kociska, tylko nie ma mi kto zdjęcia zrobić, bo rav słodko śpi...
"Dlaczego ta moja Pani jeszcze śpi? W miskach pusto, kuweta przyjęła moje siusiu ale trzeba posprzątać! Nie cierpię mieć brudnej kuwety! No i żaluzje pozasłaniane i balkon zamknięty... Muszę koniecznie ich ( a najlepiej ją )obudzić..."
I co robi? Szura miskami po podłodze w kuchni, demonstrując swój poranny głód - śpią. Walenie i drapanie w kuwecie - śpią. Parapet i łapkami tarmoszenie żaluzji - śpią. Ostatnia deska ratunku... Wskakuje na łóżko i nad samym uchem rozlega się przeraźliwe mmmiiiiaaałłłłł!!!!!!!!!! No! wreszcie się obudzili.
Pan odwraca się w drugą stronę a Pani wstaje ku kociej radości. Najpierw ceremonia powitalna i ósemki między nogami. Pani o mało co się nie przewróci, bo kicia włazi pod nogi. Zaczyna się codzienna obsługa Broczka. Najpierw kuweta, potem miski. Mokra karma, sucha karma, wymiana wody na świeżą. Kot oczywiście wszystko nadzoruje ale ma ważniejsze sprawy na głowie niż jedzenie. Kolej na balkon. Prowadzi Panią do drzwi balkonowych i upomina się o swój wybieg. Poszedł... Co robi? No to zobaczcie:
Futrzak najwyraźniej zadowolony a Pani? No cóż... Niedzielne poranki mogłyby się zaczynać później ;) ale co zrobić? Nie miała baba kłopotu wzięła sobie kota... Do łóżka już nie wracam, bo i tak nie zasnę. Pozostaje mi przyłączyć się do kociska, tylko nie ma mi kto zdjęcia zrobić, bo rav słodko śpi...
sobota, 9 maja 2009
Z wizytą u niani
Dzisiaj od rana miałam gości. Moi podopieczni wpadli z wizytą, bo ich mama musiała pozałatwiać kilka spraw a tata wyjechał. Czasem tak robimy, że dzieciaki przyjeżdżają do mnie, tak dla odmiany. To było szalone 5 godzin. Najpierw była obiecana bajka. Później poszliśmy na patio, gdzie jest duuużo miejsca do biegania no i świetny plac zabaw. ( Faktycznie, co jak co, ale patio mamy doskonale zorganizowane. Są dwa duże place zabaw, pełno ławek i pewność, że nigdzie dziecko nie wyjdzie, że w psią kupę nie wdepnie itd. )Oj działo się, działo...
najpierw drabinki i zjeżdżalnia:
Potem bujany koń i tygrys ( chyba? )
I wreszcie przerwa na biszkopty i picie. A co, w końcu u niani bywają tylko czasem ;)
No i nadszedł czas na piaskownicę. To dopiero frajda, tym bardziej, że u niani zabawek pod dostatkiem :)
Wyczerpani wróciliśmy na zupkę. W między czasie chłopaki szaleli:
aż ciężko było zrobić zdjęcie, dlatego takie poruszone. Wszystko się zmieniało jak w kalejdoskopie...
Na koniec oczekiwanie mamy na balkonie:
Uf! Dałam radę. Rav wyniósł się do teściowej, żeby nie przeszkadzać ( chyba, żebyśmy my jemu nie przeszkadzali )... Kot przesiedział na balkonie w swoim domku, szczęśliwy, że ma się gdzie schować przed atakiem małych rączek.
Teraz słodkie lenistwo weekendowe i wolny cały przyszły tydzień :) O tak! Zasłużyłam na odpoczynek...
najpierw drabinki i zjeżdżalnia:
Potem bujany koń i tygrys ( chyba? )
I wreszcie przerwa na biszkopty i picie. A co, w końcu u niani bywają tylko czasem ;)
No i nadszedł czas na piaskownicę. To dopiero frajda, tym bardziej, że u niani zabawek pod dostatkiem :)
Wyczerpani wróciliśmy na zupkę. W między czasie chłopaki szaleli:
aż ciężko było zrobić zdjęcie, dlatego takie poruszone. Wszystko się zmieniało jak w kalejdoskopie...
Na koniec oczekiwanie mamy na balkonie:
Uf! Dałam radę. Rav wyniósł się do teściowej, żeby nie przeszkadzać ( chyba, żebyśmy my jemu nie przeszkadzali )... Kot przesiedział na balkonie w swoim domku, szczęśliwy, że ma się gdzie schować przed atakiem małych rączek.
Teraz słodkie lenistwo weekendowe i wolny cały przyszły tydzień :) O tak! Zasłużyłam na odpoczynek...
piątek, 8 maja 2009
Kupiłam Sukulenty
czwartek, 7 maja 2009
Krótka relacja z balkonu niani
Poprzednio w temacie balkonu pisałam o sianiu, wzrastaniu i porządkowaniu. Dzisiaj w telegraficznym skrócie jak to wygląda obecnie. Otóż:
fasola ozdobna wzrosła pięknie:
Lepnica też rośnie w normie:
Zrostka jest jeszcze bardzo malutka, więc nie robiłam zdjęcia a Powojników nie ma...
Pięknie natomiast pnie się w górę mój Clematis i Winobluszcz:
Posadziłam jeszcze kilka roślinek ( nie pytajcie co to, bo nie wiem :) )
No i oczywiście przeniosłam na balkon zioła, które oprócz funkcji dekoracyjnej pełnią rolę przypraw w mojej kuchni:
Na hakach jeszcze nic nie wisi ale będzie :)
Natomiast Broki ma swój "domek" na balkonie i gdyby nie latające nad nami samoloty, które w Maju zawsze lądują nad naszym blokiem, byłaby pełnia szczęścia.
Jak go w tym domku "cyknę", to wkleję zdjęcie, bo póki co nie dał się sfotografować. Jak tylko widzi, że zaczynam coś kombinować przy nim z aparatem, to od razu wyłazi z budki i kręci ósemki między moimi nogami. Jakiś ostatnio jest pobudzony. Muszę go przyłapać jak będzie spał.
Dzień 11.V.2009.
Dopisek ap ropo latających nad naszym osiedlem samolotów.
Jak co roku, aby tradycji stało się zadość, miesiąc Maj jest pod znakiem latających samolotów pasażerskich ( głównie ale nie tylko ) nad Ursynowem a dokładniej nad jego częścią. Mam tę przyjemność mieszkać akurat pod korytarzem powietrznym dla lądujących maszyn, co skutkuje takimi oto widokami z okna od wczesnych godzin rannych do późnych godzin wieczornych.
Atrakcji co nie miara, Adrenalina podwyższona o efektach słuchowych nie wspominając...
fasola ozdobna wzrosła pięknie:
Lepnica też rośnie w normie:
Zrostka jest jeszcze bardzo malutka, więc nie robiłam zdjęcia a Powojników nie ma...
Pięknie natomiast pnie się w górę mój Clematis i Winobluszcz:
Posadziłam jeszcze kilka roślinek ( nie pytajcie co to, bo nie wiem :) )
No i oczywiście przeniosłam na balkon zioła, które oprócz funkcji dekoracyjnej pełnią rolę przypraw w mojej kuchni:
Na hakach jeszcze nic nie wisi ale będzie :)
Natomiast Broki ma swój "domek" na balkonie i gdyby nie latające nad nami samoloty, które w Maju zawsze lądują nad naszym blokiem, byłaby pełnia szczęścia.
Jak go w tym domku "cyknę", to wkleję zdjęcie, bo póki co nie dał się sfotografować. Jak tylko widzi, że zaczynam coś kombinować przy nim z aparatem, to od razu wyłazi z budki i kręci ósemki między moimi nogami. Jakiś ostatnio jest pobudzony. Muszę go przyłapać jak będzie spał.
Dzień 11.V.2009.
Dopisek ap ropo latających nad naszym osiedlem samolotów.
Jak co roku, aby tradycji stało się zadość, miesiąc Maj jest pod znakiem latających samolotów pasażerskich ( głównie ale nie tylko ) nad Ursynowem a dokładniej nad jego częścią. Mam tę przyjemność mieszkać akurat pod korytarzem powietrznym dla lądujących maszyn, co skutkuje takimi oto widokami z okna od wczesnych godzin rannych do późnych godzin wieczornych.
Atrakcji co nie miara, Adrenalina podwyższona o efektach słuchowych nie wspominając...
sobota, 2 maja 2009
Niania na majówce
Wreszcie ciepło i wolne w jednym czasie...
Postanowiliśmy jakoś urozmaicić sobie wolny długo-krótki weekend majowy. Jak na mieszczuchy przystało wybraliśmy się na łono przyrody. Spakowaliśmy kota i ruszyliśmy na przeciw przygodzie, czyli wypad na działkę do Basi. Broki już w samochodzie postanowił zaszaleć i z krzykiem oznajmił, że on w transporterku jechał nie będzie. Nie było wyjścia. Musiałam udostępnić kocinie swoje kolana. O tak! Jazda z nosem przy szybie jest o niebo atrakcyjniejsza...
Na miejscu byliśmy po godzinie. Ale super! Wreszcie świeże powietrze, cieplutko, cichutko, tylko ptaki słychać... rozkosz dla zmysłów! Kotkowi też się podobało. Buszował po działce, chociaż ograniczony smyczą. Bądź co bądź to miejski kanapowiec i puszczenie go wolno mogłoby się źle skończyć. Jednak do ganiania mrówek i pająków specjalnie wiele nie trzeba. Wystarczy się "powalić" w trawie.
Przy okazji wybraliśmy dla Broczka brzozowy drapak na balkon.
Nie omieszkaliśmy też wybrać się na spacerek.
Było wspaniale. Obiad jedzony na dworze, w miłym dla oka otoczeniu. Dobre towarzystwo. Piękna pogoda... Na prawdę udany dzień.
Teraz jesteśmy już z powrotem w domu. Rav i Broki śpią pijani powietrzem. Zaraz do nich dołączę...
Postanowiliśmy jakoś urozmaicić sobie wolny długo-krótki weekend majowy. Jak na mieszczuchy przystało wybraliśmy się na łono przyrody. Spakowaliśmy kota i ruszyliśmy na przeciw przygodzie, czyli wypad na działkę do Basi. Broki już w samochodzie postanowił zaszaleć i z krzykiem oznajmił, że on w transporterku jechał nie będzie. Nie było wyjścia. Musiałam udostępnić kocinie swoje kolana. O tak! Jazda z nosem przy szybie jest o niebo atrakcyjniejsza...
Na miejscu byliśmy po godzinie. Ale super! Wreszcie świeże powietrze, cieplutko, cichutko, tylko ptaki słychać... rozkosz dla zmysłów! Kotkowi też się podobało. Buszował po działce, chociaż ograniczony smyczą. Bądź co bądź to miejski kanapowiec i puszczenie go wolno mogłoby się źle skończyć. Jednak do ganiania mrówek i pająków specjalnie wiele nie trzeba. Wystarczy się "powalić" w trawie.
Przy okazji wybraliśmy dla Broczka brzozowy drapak na balkon.
Nie omieszkaliśmy też wybrać się na spacerek.
Było wspaniale. Obiad jedzony na dworze, w miłym dla oka otoczeniu. Dobre towarzystwo. Piękna pogoda... Na prawdę udany dzień.
Teraz jesteśmy już z powrotem w domu. Rav i Broki śpią pijani powietrzem. Zaraz do nich dołączę...
Subskrybuj:
Posty (Atom)