Wreszcie ciepło i wolne w jednym czasie...
Postanowiliśmy jakoś urozmaicić sobie wolny długo-krótki weekend majowy. Jak na mieszczuchy przystało wybraliśmy się na łono przyrody. Spakowaliśmy kota i ruszyliśmy na przeciw przygodzie, czyli wypad na działkę do Basi. Broki już w samochodzie postanowił zaszaleć i z krzykiem oznajmił, że on w transporterku jechał nie będzie. Nie było wyjścia. Musiałam udostępnić kocinie swoje kolana. O tak! Jazda z nosem przy szybie jest o niebo atrakcyjniejsza...
Na miejscu byliśmy po godzinie. Ale super! Wreszcie świeże powietrze, cieplutko, cichutko, tylko ptaki słychać... rozkosz dla zmysłów! Kotkowi też się podobało. Buszował po działce, chociaż ograniczony smyczą. Bądź co bądź to miejski kanapowiec i puszczenie go wolno mogłoby się źle skończyć. Jednak do ganiania mrówek i pająków specjalnie wiele nie trzeba. Wystarczy się "powalić" w trawie.
Przy okazji wybraliśmy dla Broczka brzozowy drapak na balkon.
Nie omieszkaliśmy też wybrać się na spacerek.
Było wspaniale. Obiad jedzony na dworze, w miłym dla oka otoczeniu. Dobre towarzystwo. Piękna pogoda... Na prawdę udany dzień.
Teraz jesteśmy już z powrotem w domu. Rav i Broki śpią pijani powietrzem. Zaraz do nich dołączę...
1 komentarz:
Bardzo ladna foto-story.
Pozdrawiam:)
Prześlij komentarz