sobota, 17 października 2009

Okolica kontrastów... piękna ale nudna zarazem :(

Wspominałam już kiedyś, ze Józefosław, miejsce gdzie pracuję, jest nudne. Dzisiaj chciałabym ten wątek rozwinąć...

Jest to część podwarszawskiej miejscowości Piaseczno. A tak na prawdę modne ostatnio miejsce zamieszkania nowobogackich, tuż za granicą miasta stołecznego. Jakieś 5 lat temu rozpoczęła się ekspansja na te tereny. Wcześniej była to wieś, gdzie wrony zawracały, bez komunikacji, przytulona do południowej ściany lasu Kabackiego.  Miejsce znane z katastrofy lotniczej.
Dzisiaj jedna z dodatkowych przyczyn zakorkowanej ul. Puławskiej.
I nic dziwnego... bez samochodu ani rusz.
Autobus, owszem, kursuje od 01.09.2009  linia podmiejska co 35 minut :( i tylko "muska" Józefosław od strony południowej. Ja np. muszę przejść 1300m od domu małej Zosi do przystanku, a inni mają gorzej.
Stąd też moje parcie na prawo jazdy.

















Sklepy?
Jest kilka małych, wiejskich delikatesów, co to mydło i powidło za bajońskie sumy można nabyć.


















Zabudowa?
Raczej niska. Przeważają zamknięte osiedla strzeżone z dwupiętrowymi bloczkami lub zabudową szeregową. Są tez domy jednorodzinne. Wszystko szczelnie zamknięte, hermetyczne, odizolowane. A dookoła pola, łąki, błota... No i las - rezerwat.

















 Spytacie pewnie co w takim miejscu można robić z dzieckiem? A no właśnie... Nie wiele. Póki co, Zosia jest mała, więc i tak zostają nam spacery w wózku. Jednak jak obserwuję inne nianie i mamy z dziećmi chodzącymi, to ogarnia mnie rozpacz... Nic tylko w samochód i do cywilizacji, na plac zabaw... Powiecie, no przecież do lasu możecie chodzić i tam się dziecko wybiega i na rowerku pojeździ. Racja, ale... Dojście do lasu jest utrudnione. Wzdłuż linii brzegowej są domy prywatne, jeden przy drugim i szczelnie go oddzielają. Jest jedno wejście, przy pomniku ofiar katastrofy - oddalone od nas o 3km.
Tylko proszę nie pomyśleć, że narzekam. Zastanawiam się jedynie, dlaczego ludzie zabudowując taki teren, nie przystosowują go do mieszkańców? Nie przystosowują infrastruktury? Przecież tutaj nic nie ma. Istne zadupie. O przychodni to już nawet pewnie nikt nie marzy, ale żeby placu zabaw nie było? Ławki? Ba! Przyzwoitego chodnika? Normalnych sklepów?  Autobus jeden, jedyny, zapchany po brzegi, bo zapotrzebowanie ogromne a tu tylko dwa na godzinę jadą, o ile przyjadą? Mnie się to w głowie nie mieści... Wiecie, że tu nawet lamp przy drodze nie ma?

Ale, ale... są też pozytywy...

Ptaki śpiewają, pieski szczekają, koguty pieją... Człowiek bliżej natury jest... Zielone pola, łąki, las... I ten zapach z kominów... w końcu zaczął się sezon na kominki... i palone drewno... Bajecznie...
A wieczorem ciemno, gwiazdy widać... i cisza... żywego ducha nie ma jak wracam do domu. Czasem przemknie jakieś auto... Kupiłam sobie latarkę, żeby po ciemku, w jakąś dziurę nie wpaść, albo nie stracić zębów, na jakimś korzeniu :))) I wracam. Do domu, do mojego, znajomego zgiełku ulic, szumu, świateł... tutaj jestem u siebie. bezpieczna. W Warszawie.



piątek, 16 października 2009

Wczoraj był Dzień dziecka utraconego

W tym miejscu chciałabym przytulić wszystkich rodziców, którzy noszą w sercu tęsknotę za małą istotką, którą pokochali a nie dane im było aby zaistniała dla innych...
Również tych, których dziecko urodziło się, by umrzeć przed nimi...



Nie zaistnieć


... gdy kobieta traci upragnioną ciążę...
:(


Świt...
Krew...
Umarło życie
we mnie...

A tyle wniosło nadziei,
marzeń...

Teraz łzy,
ból...

Może następnym razem...

Agnieszka Piotrowska
12.01.2008

środa, 14 października 2009

hu hu ha, hu hu ha, nasza jesień zła...


Istny kataklizm! Ledwo dojechałam na tą "moją" wiochę rano, ale nie sądziłam, że z powrotem będzie jeszcze gorzej... Cały dzień wiało i sypało mokrym, paskudnym śniegiem. 10h siedziałam zamknięta w wielkim domu, bo jak tu wyjść z małą na spacer? Choćbym miała szczere chęci, to nie da rady :( Tu nikt drogi nie odśnieża a chodników nie ma :(