wtorek, 7 czerwca 2011

Pazurki niani ważna sprawa

DROGIE NIANIE!

Apeluję do Was o NIE OBGRYZANIE PAZNOKCI! 

Dla mnie to osobiście duży szok, kiedy widzę kobietę z paznokciami pożal się Boże... Jak dorosła osoba może doprowadzić swoje dłonie do stanu katastrofy? Jak w takich warunkach argumentować dziecku, że obgryzanie paznokci to nie najlepszy sposób na rozładowanie emocji? Jak można powiedzieć o takiej kobiecie, że jest zadbana i schludna? A taka przecież powinna być niania...

Odkąd zajęłam się pośrednictwem zgłaszają się do mnie różne osoby w sprawie pracy i niestety z przykrością stwierdzam, że duża część z nich to panie z bardzo zaniedbanymi, wręcz okropnymi paznokciami. jak to się mówi kolokwialnie, każdy pazur z innej parafii, czyli poszarpany zębami, skórki pozadzierane, często rozkrwawione, zgrubiałe i o zgrozo brud za tymi szczątkami paznokcia! FUJ! 
Dlatego mój apel do niań ale nie tylko....
TO NIE MUSZĄ BYĆ PAZNOKCIE Z ŻURNALA ale niech będą równe, bez zadziorów, takie, żeby nie wzbudzały obrzydzenia a jak są pomalowane, to niech to będzie zrobione porządnie a nie jakieś obskubane resztki lakieru z przed tygodnia, co to go jaśnie pani nie miała  czasu zmyć. Bo zadbane  dłonie to wizytówka każdego człowieka. Skoro niania nie potrafi zadbać o siebie to jak zadba o podopiecznego? Przecież to od razu budzi wątpliwości i wstyd kogoś takiego za proponować rodzicom...


Przykład zadbanych dłoni dla porównania własnych:








poniedziałek, 6 czerwca 2011

Prywata już była, teraz coś o dzieciaczkach

Zacznijmy od Kubusia, który jest najnowszym "nabytkiem".

Jest trochę nieśmiałym chłopcem. Bardzo przywiązany do swojej mamy, więc gdyby to od Niego zależało, nie miałby niani :) nie,. nie... to nie oznacza, że się nie lubimy, tylko Kubuś przeżywa chwile rozłąki i zdecydowanie bardziej odpowiada mu sytuacja, kiedy bawimy się we trójkę :) Identycznie jak jeszcze do niedawna było z Antosiem.

A Antoś...

wydoroślał, usamodzielnił się bardzo i zaakceptował na 85% rozstania z mamą na rzecz bycia z nianią :) Dużo pomogła wiosna, cieplejsze i dłuższe dnie oraz miłość Antosia do placów zabaw.
Tak to było wczesną wiosną:









Natomiast Jerzyk to w 100% fantastyczny chłopczyk. Dziecko rozwija się idealnie. Jest taki słodki, że ma się ochotę schrupać Go w całości :) Uwielbiam ten jego błysk w oku, to jak "łobuzuje", jak się śmieje i jak szaleje całym sobą po moim coraz mniejszym ale nadal miękkim ciele :) Przypomina mi z charakteru małego Mikusia, mojego ulubieńca.
Może dlatego pałam do Niego tym szczególnym rodzajem przywiązania...
Szkoda, że nie mogę Go Wam pokazać w pełnej krasie... 




Zabiegany Maj

Majówka minęła pod znakiem Roxi, długich spacerów, nauki czystości i treningu zostawania w domu tylko z Broczkiem. Nie powiem żeby było łatwo i poszło jak po maśle... O ile spacery nawet bez smyczy wypadły pomyślnie a nauka zostawania w domu powiedzmy nie najgorzej to sikania tylko na dworze nie można było zaliczyć do sukcesów. Roxi jest bardzo emocjonalną sunią, po przejściach, w trudnym wieku psiej nastolatki, więc o ile nie siusiała nam z "nie wytrzymania" to niestety popuszczała z radości, z ekscytacji. Musieliśmy włączyć do nauki czystości również elementy wyciszenia i nie pobudzania jaj entuzjazmu. No i w końcu udało się! Dzisiaj, na dzień 06.06.2011 mogę powiedzieć, że od dwóch tygodni ani razu nie zdarzyło się jej popuścić ani w mieszkaniu ani na klatce :) Zuch dziewczynka!

No ale Maj to nie tylko Roxi...
To przede wszystkim praca i bieganie po sklepach za meblami i za sprzętem RTV i AGD. Wybraliśmy też fachowca,. który podjął się trudnego wyzwania jakie przed nim roztoczyliśmy. Także remont startuje z końcem Maja a my kupujemy nowe łóżko, nową kabinę natryskową, nowy kran, nowy fotel, nowy TV, lodówkę i zmywarkę. Również będą nowe meble pod wymiar, moje biuro i funkcjonalny schowek.  Ech... kupa roboty, wiec zawijamy rękawy i czas rozpocząć wielką przemianę naszego gniazdka.

I tutaj również rodzinka próbowała wtrącić swoje trzy grosze co zakończyło się ostrą wymianą zdań ( nie awanturą ale taką nie fajną dobitną rozmową ). W efekcie czego dowiedziałam się ciekawej konkluzji pod swoim adresem a mianowicie, że jestem chciwa,pazerna i nastawiona do życia materialistycznie, bo.... UWAGA! kupiłam lodówkę za bajońską sumę 2000zł, potrzebuję zmywarki chociaż można zmywać ręcznie a w ogóle to lepiej by było gdybyśmy trzymali ciuchy na gwoździu a pieniądze wydawali na podróże.... no cóż... każdy ma swoje priorytety w życiu, ja tutaj chciwości nie dostrzegam.... aaa no i na koniec jeszcze usłyszałam, że jestem złą kobietą, bo mam swoje zdanie a powinnam siedzieć cicho, najlepiej tak cicho jak arabskie żony....
jednym słowem potwór nie synowa.... Uff... dobrze, że teść nie miał za dużego wpływu na proces wychowawczy mojego ravka, bo strach pomyśleć co by z Niego wyrosło...

Kwiecień miesiącem ważnych decyzji

Jak to po ślubie bywa, zaczyna się nowy etap życia, który postanowiliśmy rozpocząć od powiększenia rodziny.... i od remontu generalnego w mieszkaniu.

Tak więc po kilku burzliwych tygodniach intensywnych poszukiwań znaleźliśmy w końcu naszego nowego członka rodziny!
Przedstawiam Wam Roxi, naszą malutką psinkę - dziewczynkę :)



Dokładnie 29.04.2011 o godzinie 19:00 podpisaliśmy umowę adopcyjną z Fundacją Viva psy niczyje i zabraliśmy naszego bąbelka z hotelu dla bezdomnych psów :)
W dniu przejęcia opieki nad Roxi nasza psica miała 7 miesięcy. 

Przylgnęła do nas od razu i będzie z nami do końca swoich dni. Już nikt jej nie wyrzuci, nie odda i nie będzie bił...
Broki pokochał ją nie od razu ale dużo szybciej niż się spodziewaliśmy. Fakt, Roxi uwielbia koty, uwielbia małe dzieci i w ogóle uwielbia cały świat :) Jest mega pozytywną psicą i niech taka zostanie....





A co do remontu...
Na tym etapie rozglądaliśmy się za wykonawcą.

Marzec - miesiąc miłości :)

W Marcu nie wiele się działo zawodowo, bo pochłonięta byłam przygotowaniami do ślubu a potem samym ślubem.
Ceremonia była bardzo skromna, tak jak chcieliśmy, choć nie obyło się bez komentarza w rodzinie, wszak  tak bywa, że inni chcieliby za młodych wszystko sami zadecydować. Na szczęście My, będąc świadomi własnych potrzeb i spełna rozumu, nie daliśmy się ponieść fantazji najbliższych. W końcu to przede wszystkim nasz dzień...

18.03.2011 godzina 12:3o Pałac Ślubów W Warszawie

Przygotowania, czyli tuż przed wyjściem z domu:



Przed USC:


W Pałacu Ślubów, na Starym Mieście w Warszawie:







No i po wszystkim...





Po ślubie pojechaliśmy do naszego domu, gdzie był skromny tort, który razem jako mąż i żona pokroiliśmy :)




Oczywiście na tym nie koniec atrakcji...
Długo by tłumaczyć zawiłości, które spowodowały, że ślub braliśmy w piątek, bez gości, bez rodziny, tylko z najbliższymi osobami, które jednocześnie były świadkami. Ale przyjęcie oczywiście się odbyło, tyle że w sobotę i w niedzielę, a co!  Zaprosiliśmy gości do fantastycznej restauracji Le Cedre, o której swego czasu wspominałam na tym blogu. Było wyśmienite, Libańskie menu, pyszne Libańskie wino i jak przystało na Tego typu orient był również taniec brzucha zamówiony specjalnie tylko dla nas i naszych gości.







od 10 Stycznia do dnia ślubu byłam chudsza o 10kg! Oczywiście dietę trzymam nadal :)

niedziela, 5 czerwca 2011

Luty - nowy podopieczny

Do Alberta już nie chodzę. Za pośrednictwem mojej Agencji Jego rodzice znaleźli nową nianię, której zadaniem jest codzienny odbiór małego z przedszkola i pozostanie z Nim do powrotu mamy z pracy.
 Na horyzoncie pojawił się jednak kolejny chłopczyk :) Kubuś. W Lutym miał 9 miesięcy i tak jak Antoś przeżywa dość silny lęk separacyjny.  Kubusiem opiekuję się w piątki.
Antoś jednak coraz lepiej znosi rozłąkę z mamą. Walczy natomiast z silna alergią i AZS :( Biedulek, tak go swędzi....
Jerzyka tez dopadła pokrzywka i alergie.
Generalnie więc dzieciaczki rosną jak na drożdżach i jest z Nimi coraz fajniejszy kontakt :)

LUTOWY ANTOŚ :)
 

czwartek, 2 czerwca 2011

Styczeń - prywatnie

Styczeń to również ważny, wręcz przełomowy miesiąc w moim prywatnym życiu.

Zaczęło się od samego początku, 04.01.2011 pojechaliśmy z ravkiem do USC i zaklepaliśmy sobie termin ślubu.  18.03.2011 -  bardzo mało czasu! Panika w rodzinie :)

Ale to nie wszystko...

10.01.2011 rozpoczęłam kolejną, bardzo poważną walkę z moją nadwagą. Tym razem plan jest do końca, czyli do osiągnięcia wagi prawidłowej. Dieta Dukana -  bo obserwuję efekty na innych :)
Jeśli Wam się wydaje, że to takie proste zacząć odchudzać się na Dukanie to jesteście w dużym błędzie... Pierwszy tydzień to był istny horror! Organizm stanął dęba i dał mi popalić... aż myślałam, że nie dam rady ale.... no właśnie :) Dałam i efekty są piorunujące, wyniki badań rewelacyjne i samopoczucie cudowne :) W Styczniu schudłam 7kg!

Styczeń - zawodowo

Zima w pełni, ja latam do Jerzyka i do Antosia i szukam sobie kolejnego podopiecznego.
Już nie opiekuję się Albercikiem :( Jako dwulatek poszedł do przedszkola i świetnie sobie radzi. Jeszcze w Grudniu spędzaliśmy razem dwa pełne dni w tygodniu a teraz mam je wolne i poświęcam ten czas na rozkręcanie Agencji.
Dawno Wam nie pokazałam jak "wydoroślał"... Pięknie sygnalizuje potrzebę załatwiania się i już nie nosi pieluszek :) Wszak w Lutym skończy drugi roczek, doroślak już z Niego :)
Także poniżej wstawiam kilka Jego zimowych fotek:


Z tym jedzeniem to nadal mizernie... mały niejadek




Jak widzicie chłopak z Niego na schwał :)

Tak więc moja przygoda z Alim pomału dobiegła końca. Teraz czas najwyższy utulić w ramionach nowego maluszka...

wiele się działo...

Najwyzsza pora nadrobić zaległości w pisaniu bloga :)
Nazbierało się tematów, oj nazbierało... Dlatego będę pisała w krótkim czasie posty w kolejności wydarzeń, którymi chcę się z Wami podzielić.