wtorek, 19 stycznia 2016

kochaj mądrze. Inaczej skarzesz swojego syna na życiowe inwalidztwo.

Straszne?
Owszem.
Wychowanie syna na faceta a nie na fajtłapę to zadanie rodziców. Wcale nie trudne, trzeba tylko w porę odciąć pępowinę. Najlepiej zaraz po porodzie. 
Mamusie niestety mają tendencję do nadmiernego nadskakiwania swoim synkom. Córki zdecydowanie inaczej się wychowuje. Efekt? 30, 40 letni mężczyzna mieszkający z rodzicami. I proszę mi kitu o braku pieniędzy nie wciskać. Pół biedy jak synuś nie ma ciągot matrymonialnych ale może być jeszcze gorzej. Taki chłopczyk lat 30 to już czasem chciałby mieć żonę, dzieci, i co? No wyjścia są dwa. Albo znajdzie sobie taką z mieszkaniem ( tylko czy ona będzie chciała mami synusia? ) albo sprowadzi to cudo mamusi do domu i zamieszkają razem. O zgrozo! Najgorsze co się może w życiu przytrafić, szczególnie na początku małżeństwa, kiedy jest burza fermonów, z łóżka by człowiek najchętniej nie wychodził, głośne orgazmy a tu mamusia za ścianą... Sami przyznacie, że w takich warunkach nie idzie. Bo mamusie to mają jeszcze taki ( jeden z wielu zresztą ) brzydki zwyczaj, że do pokoju synusia wchodzą bez pukania :) ups! A to wy... oj, nie wiedziałam.... bo według mamusi jej synuś dzidziuś takich brzydkich rzeczy nie robi. Każdy inny tak, tylko jej syneczek nie.
Ale wracając do meritum.
Żeby się nie okazało, że nasze dziecko to życiowy nieudacznik, niebieski ptak czy inny Piotruś Pan to trzeba o tym pomyśleć od początku.
Po co mu mamo ciągle poprawiasz ten szalik? Dlaczego mówisz: " nie biegaj, bo się spocisz", albo jeszcze gorzej: "nie biegaj bo się zmęczysz"... A przecież takie teksty słyszę codziennie z ust zatroskanych mam i babć. Babcie, nawet te najukochańsze należy trzymać z dala od dzieci. Tak już mają, że psują. Raz na miesiąc proszę bardzo, żeby móc z mężem do kina wyskoczyć, jednak codziennie nigdy w życiu! Tak, tak, ja wiem... babcia to często darmowa niania... Oszczędność pieniędzy i ile pożytku! Obiad ugotuje przy okazji, odkurzy albo poprasuje za friko. Tak, tak, nie wmawiaj mi, że nie. Na szczęście nie każda babcia się daje. Ale znów odbiegliśmy od tematu...
Po co, co 5 minut podtykasz mu pod nosek jedzenie? Przecież dopiero co zjadł śniadanie! "Może zjesz bananka? No, chociaż kawałeczek, widzisz jaki dobry bananek.  A mandarynkę? Zobacz obrałam ze skórki, zjedz kochanie, jest pyszna. Nie jesteś głodny? Zrobię ci kanapeczkę. Nie chcesz? To może paróweczkę na ciepło..." - i tak cały dzień, jak mantra, do zrzygania. Niestety. Synuś się przyzwyczaja, że mu się nadskakuje, że wszystko pod nosek.
"Ojej jaki zmęczony jesteś, kochanie, daj, mamusia ( albo babunia ) posprząta klocuszki. Moje biedactwo, taki padnięty. Zaraz ci mleczka podgrzeję to sobie przed snem wypijesz ( z butelki ze smokiem oczywiście, chociaż synuś ma 3 latka ). Nie, nie koniecznie ubierz sweterek na piżamkę. I skarpetki, bo zmarzniesz. O tak. Mamusia cię okryje ( i kaloryfer na 5 ustawi ). Co? chcesz spać z nami? (!) No dobrze. To chodź ( i sex szlag trafił )... ŻYCIE!
To początkowy wstęp do wyprodukowania fajtłapy. 
Potem jest jeszcze gorzej.
"Co robisz?" - "Gram". "A to dobrze, to graj sobie, graj, mamusia ci obiadek do pokoiku przyniesie. Zrobić ci herbatki?"
" Synku, miałeś taki bałagan w szafie. Troszkę ci poukładałam, zobacz. Tutaj masz majteczki, tutaj skarpetki sparowane. Poprasowałam ci koszulki."
"Wziąłeś kanapeczki do szkoły, które ci zrobiłam? Tam w termosie masz przygotowaną herbatkę, to weź, bo dzisiaj bardzo zimno".
Co? Śmieszne? nie śmieszne,  straszne. Tak się hoduje nieudacznika życiowego. To prosta droga do mieszkania z synusiem i jego nie zawsze lubianą żonką do grobowej deski, albo jeszcze gorzej. Wiesz, co jest najgorsze? To uczucie, kiedy przy rozstaniu, przy decyzji o rozwodzie, twoja zaraz eks synowa powie ci w oczy: " mamo to twoja wina. Wychowałaś go na debila. To przez ciebie rozwaliło się nasze życie, bo nie nauczyłaś go być odpowiedzialnym za samego siebie i za swoją rodzinę." Zapewniam cię, że to zaboli. Bardzo zaboli. Tylko, że będzie za późno. Pozostanie ci żyć z poczuciem porażki.
Chcesz wychować syna na faceta z jajami? MYŚL, WYMAGAJ, NIE TRZĘŚ SIĘ NAD NIM , KOCHAJ MĄDRZE.
Nie mogłam się powstrzymać:

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Aktualnie :)

Człowiek się starzeje, więc i pięknieje w związku z powyższym ;) Dlatego wstawiam aktualne zdjęcie, co byście się nie zdziwili przy kontakcie w realu.
 
Tak wiem... przytyłam... leki hormonalne zrobiły swoje ale nie oszukujmy się, chuda to ja nigdy nie byłam he ;)
 
 
 
 
 
A tu fotka z moim mężusiem. Lipiec 2015:
 
 
 
 
 
 

niedziela, 10 stycznia 2016

Niania też człowiek... Czasem choruje i to nie na grypę.

Niestety, tak się złożyło, że od maja 2015 jestem chora. Jakoś na początku dawałam radę godzić to z pracą, ale od 30 lipca przestało się udawać. Tegoż dnia miałam na cito zabieg abrazji, po którym miało już być dobrze. Dwa tygodnie zwolnienia, bo musiałam odpocząć i nie wolno mi było nic dźwigać  a dzieci czasem podnieść trzeba. Po dwóch tygodniach okazało się jednak, że poprawa zamieniła się w pogorszenie. Dostałam leki, ale po nich było tylko jeszcze gorzej. Co kilka dni jechaliśmy na izbę przyjęć. Nie wiele mogli mi pomóc. Groziła mi babska operacja. W końcu wycieńczona już chorobą trafiłam na cudowną ginekolog ( paniom z Warszawy chętnie polecę ). Wreszcie ktoś zaczął myśleć. W Listopadzie  trafiłam znów na cito do szpitala, tym razem na dokładną diagnostykę. Po tygodniowym pobycie okazało się, że można zastosować metodę leczenia, którą preferowała moja nowa pani doktor, i którą poparł profesor nadzwyczajny ginekologii i endokrynologii. Wiązało się to z kolejnym zabiegiem ale co tam. 01 grudnia pomyślnie zrobiono co trzeba. Odstawiłam leki, które rujnowały mnie na maxa. Teraz przez kilka miesięcy będzie jeszcze pod górkę ale z każdym miesiącem coraz lepiej. Jest na tyle dobrze, że wracam do pracy i to zaraz, od połowy Stycznia :) Mam nadzieję na udaną współpracę, tym bardziej, że to mała, słodka dziewczynka!
 
 
A to zdjęcia ze szpitala...